08 grudnia 2011

Masakra w Dniu Swiętego Mikołaja

Rozłożyłem się przed telewizorem, jak każdego wieczora. Usiadłem w poprzek dużego, skórzanego fotela i położyłem na kolana laptopa. Ta opracowana w najdrobniejszych szczegółach pozycja kontemplacyjna, pozwala na równoczesne śledzenie programu w TV i korespondencję mailową. Korzystam w ten sposób z dobrodziejstwa podzielności uwagi. Potrafię bezkonfliktowo wykonywać dwie czynności na raz. Nie daj jednak boże, żeby żona postanowiła opowiedzieć mi któreś ze zdarzeń mijającego dnia, lub prowadziła rozmowę z teściową. Wtedy wszystko rozwala się jak domek z kart, a ja siedzę w środku tego zamieszana totalnie rozkojarzony. Wczoraj nie gościłem jednak teściowej i w trakcie oglądania wiadomości, dawałem upust swojej internetowej pasji. Potem wobec mizerii informacyjnej pogrążyłem się na chwilę w stan zamyślenia.
Z tego stanu wyrwała mnie informacja, uzupełniona materiałem filmowym rodem z piernikowej fantazji. Informacja brzmiała mniej więcej tak:
11 i 12-latek postanowili sprawdzić, co znajduje się w środku domków znanych bajkowych postaci. Dlatego też 5 grudnia urządzili sobie wagary na bajkowej alei W Kościanie
Chłopcy zdemolowali domek Pinokia, skąd zabrali narzędzia Gepetta. Te posłużyły do „włamania” się do kolejnych mieszkań bajkowych postaci, między innymi Baby Jagi i Kopciuszka. Powybijane szyby i zniszczone figurki bohaterów animacji to straty o wartości niemal 10 tysięcy złotych.
Młodzi wandale byli bezkarni, dopóki na horyzoncie nie pojawił się święty Mikołaj. Przebrany pracownik ośrodka powstrzymał dwóch chłopców, a o zdarzeniu poinformował policję. Nieletni nie ukrywali, że zachowanie świętego nie lada ich zaskoczyło.„
Przez dłuższą chwilę żyłem ze świadomością, że oto znajduję się w krainie baśni przeniesiony jakimś nieopatrznie wypowiedzianym zaklęciem. Nawet prognoza pogody, która nastąpiła później, nie potrafiła zamknąć mi opadniętej w zadziwieniu szczęki.
Na ziemię spadłem chwilę później i to dosłownie tyłkiem na bruk, kiedy zobaczyłem program interwencyjny.
Pewien rodzic demonstrował w filmie, opublikowanym na Facebooku, jak należy wychowywać przyszłego kibola. Walący z dymki czterolatek, przeklinał jak stary. Znany jest już chyba wszystkim korzystającym z internetu. Do tego dołożył się kolejny film, na którym podobny wiekowo dzieciak pali papierosa. Czyni to zresztą ku nieskrywanej radości rodziców. W następnym ujęciu ten sam malec wali siekierą głowę lalki. robiąc jej „dziubu”.
-Przecież to tylko dla jaj – stwierdziła matka dziecka, odsyłając reportera do naprawdę poważnych przypadków.
I tu czas na refleksję. Jeżeli zaczyna się w wieku czterech lat, to po ośmiu kolejnych treningu, mamy profesjonalistę.
Teraz już wiem, że na ulicy, w każdej chwili mogę dostać w tak zwanego „ryja” od dwunastolatka.
A jeżeli uda mi się ustalić personalia i poskarżę się jego rodzicom, będę musiał odpowiedzieć na pytanie - za kim kibicuję?. Zła odpowiedź może skutkować kolejną „zdymką” za przyzwoleniem rodziciela.
Skrajnym przykładem jest historia, o której ostatnio prasa pisała. Zabójstwo mężczyzny tylko dlatego, że ten nie poczęstował pijanych nastolatków papierosem. Po prostu nie palił.
Dokąd zmierza świat? - nie zadam sobie tego pytania zgorzkniałych starych ludzi. Wiem, że zmierza w tym samym kierunku co w czasach mojej młodości. Robi to jednak zdecydowanie szybciej.
Za moich czasów dawano sobie w żyłę, oraz bito z fantazją. Zdarzały się i patologie.
Zrozumieć świat było jakby łatwiej.
Można się było opowiedzieć za i żyć romantyzmem wielkich budów. W końcu sprawiedliwość społeczna porywa każdego młodego człowieka.
A gdy wpadała w ręce powielaczowa odbitka Paryskiej Kultury, można było wejść do elitarnego klubu tych co byli przeciw. Okazywało się, że za stwierdzeniem „sprawiedliwość” było jeszcze słówko „ale”
Nie każdy jednak chciał zajmować głowę pojedynczymi słowami. Wtedy życie było proste jak dwie strony otwartej dłoni. W tym czasie dyskusje o wychowaniu ograniczały się po pytań - bić czy nie bić?
A kiedy wkroczyło nowe, okazało się, że nie ma jednego prostego sensu tego naszego życia.
A ponieważ pogubili się starsi, nie potrafili odpowiedzieć na dręczące młodszych pytania.
Wszechobecna sieć spotęgowała tylko te pytania, mnożąc i tak liczne znaki zapytania.
Zakurzony ideolog pisał, że to byt kształtuje świadomość. Kto by pomyślał, że zrozumiemy je na swój sposób. No okres przejściowy świadomość zawiesiliśmy na kołku
Wszechobecny kult pieniądza powoduje że najważniejszym pytanie staje się - jak zarobić pierwszy milion dolarów . Bo przecież już Tewie Mleczarz śpiewał, że warto być bogatym.
Najmędrszych ludzi z miasta tłum już chce
Odwiedzić mnie

...Już słuchają mych opinii jak
Salomonowych rad.
"Powiedz nam reb Tewie, wybacz nam reb Tewie",
Niby cadyk słynę już na cały świat.
I będzie całkiem bez znaczenia
To, że mylę się lub łżę,
Kto bogaty, ten rozumy zjadł! ...

A więc mówi mi jak żyć, były handlarz walutą spod Pewexu Obecnie jest właścicielem koncernu przemysłowego.
Dla naszych dzieci wzorem do naśladowania jest niestety gwiazdka rapu, która będąc na warunkowym zwolnieniu, wydała dobrze sprzedający się album CD.
Tak prawdę powiedziawszy to współczuję i nam i dzieciom, przy czym dzieciom bardziej.
Bo chciało by się inaczej. Trzy dekady temu nuciliśmy za wokalistką:
Uczę się od lat, staram się od lat
By sprawiedliwą miarką móc odmierzyć świat,
Oddzielić ziarna od plew, od bieli czerń
Wśród tylu znaczeń prosty odnaleźć sens.

I co?
Jak przyszło co do czego, to oblewamy kolejny egzamin z życia.
Może dlatego, że „Tyle samo prawd ile kłamstw rządzi całym światem tym”
I bez znaczenia jest to, że ktoś obruszy się mówiąc, że on to ma fajne dzieci.
Przecież wszyscy razem odpowiadamy za ten Świat, nie tylko Panie z opieki społecznej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz