14 grudnia 2011

Tabletki na uwazność

Gdzież te sny, które uskrzydlają. Bywało, że latałem nad ukwieconą łąką. Nad kwiecistym sadem lub nad starym miastem, w rodzinnej miejscowości. Potem budziłem się z żalem, że sen się skończył. Kiedy przeżyłem kolejne trzydzieści parę lat, uzyskałem pewność że ludzie nie latają.
I nie przekonał mnie do tego nawet Harry Potter, oglądany w towarzystwie własnych dzieci.
Podskakiwanie zaś leżało w moje naturze. Podskakiwanie to taki krzyk rozpaczy wszystkich nielotów.
Nie runąłem przy tym do morza niczym Ikar, ale parę razy spadłem boleśnie na pysk.
- Rzeczą ludzką jest upadać i podnosić się - mówi powiedzenie.
Tylko dlaczego, muszę co chwilę sprawdzać na sobie jego prawdziwość ?
Przekonanie o nie lataniu, wywaliło całkowicie z mojego katalogu snów kategorię ”szybowanie w przestworzach”.
Jak to wżyciu, znalazło się jednak parę dziedzin, w których dane mi było odlecieć do gwiazd.
Do niektórych zdążyłem się nawet przyzwyczaić. Mam świadomość że nadmiar przyjemności może powodować skutki uboczne.
Jako miłośnik kawy, postanowiłem uzupełnić niedobór magnezu w swoim organizmie.
To taki odzew na apel żony, o to abym zadbał o siebie.
Byłem nawet u lekarza, który jedną z moich dolegliwości nazwał zaczynając od przymiotnika „starcze”. Dla miłośników skojarzeń powtarzam - „starcze” nie „stercze”.
Kiedy uśmiechnąłem się krzywo, Pani doktor powiedziała – no cóż Pana wątroba jest znacznie starsza od Pana.
Nie wiem dlaczego, ale od razu pomyślałem o Jaśku z Gorców i wpływowi jego okowity na tą diagnozę.
Te rozmowy po kres dnia, lub do końca nocy. Popijane gorzałką, dla usunięcia suchości garda,
lepszej wymowy, lub po prostu dla zwykłej przyjemności.
Na uwolnienie radości, zduszenie smutku, na cześć i chwałę jednym, na pohybel drugim.
Czy widział ktoś, coś bardziej uniwersalnego?
- To pewnie przez te siarczyny w winie – powiedziałem dla fasonu, wbrew temu co pomyślałem.
Coś tam wewnątrz jednak drgnęło. Dbanie o siebie zacząłem od kwasu asparginowego.
Z załączonej ulotki wynikało, że oprócz wielu pozytywnych rzeczy, czeka mnie wydajna praca mózgu i kolorowe sny.,
I rzeczywiście. Od rozpoczęcia łykania, pewne rzeczy nie były już takie jak poprzednio.
Po dwóch dniach zażywania, prawem sennej kinetyki znalazłem się na koncercie rockowym.
Może nawet metalowym lub gothic, bo muzyka dziwnie przypominała mi tą grupy „Therion”.
I nic nie powinno zakłócać atmosfery szczęścia, gdyby nie pewien drobiazg. Nieumiejętnie maskowany brak pewnej, ważnej części garderoby. Łaziłem bez skórzanych spodni, między facetami w skórach i gotyckich panienkach. Skórzanych? Ja byłem pozbawiony jakichkolwiek spodni!
W poczuciu pierwotnego wstydu, naciągnąłem t-shirt, z jakimś nieprzystającym do okoliczności napisem najniżej jak się dało. Chwilę później, koszulka przypominała bardziej sukienkę, ale dalej nie dawała mi poczucia bezpieczeństwa.
Włóczyłem się po klubie przypominającym katakumby, lub rzymskie Koloseum. W zależności od ujęcia. Miałem szczęście jak nigdy. W przerwie występu, muzycy rozrzucili t-shirty z nazwą zespołu. Mnie udało się złapać chyba ze trzy sztuki. Dwie czarne i jedną czerwoną.
- Przymierz, zobaczymy jak wyglądasz – dopingowała jakaś fanka metalu o twarzy Victorii Beckham w najlepszym okresie.
Musiałem odmówić. Jak miałem mierzyć koszulkę, przy Victorii, kiedy pod naciągniętym podkoszulkiem ukrywałem niekompletna garderobę.
I ten brak ubrania nie miał w sobie nic z zabarwienia erotycznego. Sama Victoria też nie była nigdy obiektem moich, nawet skrytych westchnień.
Zdecydowanie nie, raczej był wstyd i skrępowanie.
Dzwony z wieży parafialnego kościoła wyrwały mnie,z tego koncertu niepowodzeń. Po raz pierwszy z radością przyjąłem donośne spiżowe dźwięki
Sen mara, bóg wiara, chciałoby się powiedzieć, ale nie chciałem mieszać Pana Boga do afery z moim ubraniem.
Kiedy zmyłem resztki snu pod ciepłym prysznicem, pomyślałem, że dziadek Freud miałby z pewnością używanie.
A dzisiaj dla odmiany, całą noc traciłem pracę. Powodu zwolnienia przypominały mi coś z Franza Kafki. Ileż to ja się namęczyłem, tłumacząc, że nie jestem wielbłądem.
Umysł mój pracował na pełnych obrotach obmyślając linię obrony i odpierając kolejne nie do końca zrozumiałe, absurdalne zarzuty. Od spotkania do spotkania, a wszędzie doświadczałem braku zrozumienia.
Ile tak można śnić aktywnie? - zadałem sobie to pytanie kiedy nie przebrzmiały jeszcze poranne dzwony.
Odszukałem załączoną ulotkę. Odnalazłem fragment dotyczący działania leku.
...Łagodzi niepokój, bezsenność, polepsza pamięć i uważność, cokolwiek by ta uważność nie znaczyła.
Ponadto używa się go w napięciu nerwowym i problemach z koncentracją, a także w zaburzeniach intelektualnych u dzieci i ludzi w podeszłym wieku...
Fakt, intelektualnie walczyłem całą noc. Z tym łagodzeniem niepokoju to ja bym raczej dyskutował.
... zwiększa dopływ tlenu do mózgu...
To i mózg pracował jak to mówią, jak ruski wentylator. Na pełnych obrotach
...Obniża ciśnienie krwi. Jest też lekiem pomocnym przy niewydolności i nadpobudliwości serca.
Też prawda. Serce pracowało spokojnie, a brak spodni wolałem ukryć. Kiedyś bywało odwrotnie. Nawet w snach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz