24 marca 2012

Abyśmy zdrowi byli

 Nie znam chyba  żadnego przyjemnego badania . Bo przecież trzeba nacierpieć się, aby być zdrowym. Na mojej liście przewodzą  zdecydowanie gastroskopia  i kolonoskopia.
Czym jest kolonoskopia? Polega na wprowadzeniu przez odbyt kolonoskopu przy użyciu specjalnego wziernika zakończonego kamerą i przesłaniu obrazu na zewnątrz. Kolonoskop to giętki instrument. Gastroskopia zaś polega na wprowadzeniu gastroskopu przez jamę ustną.
Przeszedłem oba badania w kolejności odwrotnej. To znaczy najpierw gastroskopię a po kilku latach  kolonoskopię.
Mocno wystraszony,  zjawiłem się w gabinecie  zabiegowym. Sama myśl o łykaniu węża, który przypominał  przewód podłączeniowy do pralki automatycznej wywoływała u mnie odruch wymiotny. Co prawda dostałem jakąś tabletkę na uspokojenie, a pogrubione zakończenie w którym znajdowało się oko kamery, miało być posmarowane  maścią znieczulającą. Aby dodać sobie odwagi,  pielęgniarce przygotowującej sprzęt opowiadałem dowcip za dowcipem. Był akurat poniedziałek i powiedziałem, że z tego się bardzo cieszę.
- Dlaczego? – zapytała pielęgniarka.
- Bo tego uniwersalnego  urządzenia z pewnością w dni nieparzyste używacie do badania przełyku, a w parzyste do układu pokarmowego wchodzicie od drugiej strony.  
Salwa śmiechu, którym zakrztusiła się pielęgniarka przekonała mnie o braku takiej możliwości.
Nie wpłynęło to co prawda na obniżenie mojego lęku, ale skróciło czas oczekiwania na tortury.
Zaraz też pojawił się lekarz, dał mi do zagryzienia coś takiego jak końcówka do odkurzacza. Pomyślałem nawet, że zaraz otrzymam elektrowstrząsy. Ale badanie ograniczyło się do samych wstrząsów.
- Proszę się nie dławić. Oddychać proszę - mówił doktor, penetrując kamerą moje wnętrze.
A wnętrze mam delikatne i łatwo zwrotne.
- Łatwo Ci powiedzieć nie dławić się. Chodź, zamienimy się – myślałem wojowniczo.
Potem pielęgniarka opowiedziała o  wymyślonym przez mnie sposobie wykorzystania sprzętu. Tutaj doktor powtórnie zapewnił mnie, że taka możliwość jest niemożliwa.
- Jakby tak przyszło robić, to znaczy że z naszą służba zdrowia jest bardzo niedobrze – podsumował na poważnie.
Wróciłem na salę i pozostało mi tylko opowiadać o moim bohaterstwie podczas badania.  Jakie to kłopotliwe ,  jakie nieprzyjemne. Z czasem trochę podkolorowałem i wzbogaciłem swoją opowieść.
I tak naprawdę to dzisiaj już nie wiem, ile jest prawdy, a ile  fantazji w moim opowiadaniu.
Kiedy zaś, pojawiłem się  na badaniu od drugiej strony, nie dowcipkowałem za bardzo.  Wystarczającym upokorzeniem było to, że w obecności dwóch obcych osób, w tym nie bardzo starej kobiety, pakowano mi w tyłek przewód dłuższy ode mnie samego. Gdy teraz nad tym myślę to jest to właśnie numer jeden na mojej liście dolegliwości medycznych.
 Opowiedziałem kiedyś w szpitalu dowcip o używaniu sprzętu wziernikowego. Wszystko po to,  aby pocieszyć znajomego,  czekającego na badanie.
Niestety kolega był bardziej zwrotny niż ja.
Soczysty paw który zaległ na kołdrze, przekonał mnie, że nie był to najlepszy sposób pocieszania.
- To niemożliwe - powiedziałem mu na odchodnym, ale i tak żegnały mnie pełne wyrzutu oczy jego małżonki.  W tej chwili, z przyjemnością skopałaby mi tyłek.  
Teraz, po latach muszę wycofać się z tych zapewnień. Nie ma rzeczy niemożliwych
Dowodem  na to jest artykuł z dnia  20.03.2012. w portalu  Gazeta.pl 
Tytuł – gastroskopia i kolonoskopia tym samym sprzętem
„- To jakieś kuriozum, by sprzętu, który wprowadza się pacjentowi do odbytu, używać również do badania wykonywanego przez usta i przełyk - dziwią się lekarze z rzeszowskiego szpitala "na górce". 
 ...Ordynator gastroenterologii Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie, zalecił personelowi dwa tygodnie temu, by kolonoskopię, czyli badanie dolnego odcinka przewodu pokarmowego, przeprowadzać tym samym sprzętem co gastroskopię. Lekarze i pacjenci odmawiają zabiegów...
… Sam ordynator nie widzi w tym  żadnego problemu twierdząc, że Lekarza, księdza czy adwokata rozlicza się ze skuteczności.
- Ja problem rozwiązuję – twierdzi.
Zapewnia też, że pacjentom nie grozi żadne niebezpieczeństwo, bo sprzęt po każdym badaniu przechodzi termiczną dezynfekcję w wysokiej temperaturze. - Nie jesteśmy nienormalni, by pacjentowi wsadzać do ust coś, co jest brudne - broni się  ordynator.
I uważa, że większym problemem dla pacjentów jego oddziału jest jedna obskurna toaleta i jeden prysznic”
Fakt że brudna toaleta to wstyd dla szpitala, ale przecież z obsranego kibla nikt nie każe mi pić.
Z umytego i chlorowanego również. W końcu co innego służy do picia, a co innego do srania.
W tym miejscu aż prosiłaby się  jakaś celna pointa.
Ale jak ją dopisać, kiedy ręce i nogi się uginają.
Z bezsilności. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz