12 marca 2012

Ryś za złotówkę

W piątkowy wieczór wracałem do domu. Jak co tydzień, z torbami pełnymi zakupów.
Od czasu gdy wykorzystuję ogromne torby z Castoramy, wszystko mieści mi się we dwie Są ciężkie, ale nie muszę schodzić dwa razy. Skoncentrowałem się maksymalnie na utrzymaniu właściwego balansu i uniknięciu nieprzyjemnego, ale jakże widowiskowego posrania się od wysiłku. Na parterze minąłem sąsiadkę, która poprzez uchylone drzwi zażarcie dyskutowała z młoda dziewczyną, stojącą na wycieraczce.
Żaluzje okienne?, drzwi antywłamaniowe? - próbowałem dopasować towar, którego akwizycję prowadzi. Zrezygnowałem jednak z domysłów, zastanawiając się - czy rozpłakać się już na klatce, czy cichutko w łazience po dojściu do domu.
Udało się. Doniosłem torby z zakupami i czyste spodnie. A o popłakiwaniu zapomniałem, bo trzy kontrolne pytania żony, skierowały moją uwagę na braki w zakupach.
Rozkładanie produktów i komentarze do zakupów zostały przerwane dzwonkiem do drzwi.
Uchyliłem je zdecydowany powiedzieć, że nie jestem zainteresowany. Na progu stała dziewczyna. Po pierwsze ładna i młoda, a po drugie przystrojona w zielone wdzianko z pandą i napisem WWF.
Ekolodzy - pomyślałem.
I zaraz też przez głowę przeleciał mi mały rachunek sumienia. A więc tak:
- ścieki odprowadzam do kolektora,
- unikam plastikowych butelek
- w tych butelkach które wyrzucam, pozostawiam szyjki bez nakrętek.
- nie palę a więc panuję nad emisją CO2.
W sumie jestem ekologiczny.
- Czy słyszał Pan o rysiach. O naszych polskich rysiach? - Spytała dziewczyna i nim spróbowałem popisać się wiedzą ciągnęła dalej - One są bardzo osłabione i potrzebują dobrego materiału genetycznego.
- Nie bardzo domyślam się mojego w tym udziału – odpowiedziałem - Co do jakości materiału genetycznego to osobiście nie mogę narzekać. Ale jeżeli chodzi o przekazywanie, to ja już swój materiał przekazałem. Niech Pani spojrzy jak mi wyszło.
Tutaj wskazałem dłonią na mojego młodszego, który stanął z boku, obserwując rozmowę.
Widać że i On zauważył. Ta ekolożka jest rzeczywiście całkiem zgrabna. Zganiłem się jednak zaraz za seksizm i postanowiłem kontynuowałem rozmowę. Jak dorwę się do głosu oczywiście.
- Musi mieć Pani wesołe życie – zwróciła się do mojej żony, nie tracąc zupełnie rezonu.
- Nawet Panie nie wie jak mi bywa wesoło – stwierdziła żona.
- Zaproś Panią do domu – dodała ugłaskana komplementem
Ekolożka weszła, rozejrzała się po przedpokoju i spytała:
- Czy złotówka, to jest dla Pana dużo?
- Wie pani. Milion składa się ze złotówek
- Chciałam z Panem wypełnić ankietę, na mocy której mógłby Pan adoptować rysia. Za pieniądze mięzy innymi od Pana, sprowadzimy rysie z Litwy. Aby te nasze wzmocniły materiał genetyczny.
- Rozumiem więc, że moim materiałem już Pani nie jest zainteresowana. Przyznam że mi ulżyło.
Co zaś do tej akcji. Chodzi o to, żebym zafundował adoptowanym samicom eksportowe bzykanko?
- Mniej więcej, trzymając się Pana konwencji rozmowy - dodał dziewczyna - I na to pójdzie właśnie, ta Pana złotówka dziennie.
- Dziennie? - Spytałem - Dlaczego więc nie zadała pani pytania, czy trzydzieści złotych miesięcznie to nie jest dla mnie duża kwota?
- W dłuższym okresie – postanowiła zagrać w otwarte karty dziewczyna.
- W dłuższym okresie – poprawiłem się.- Jestem proekologiczny. Lubię rysie i popieram idee ich ochrony. Ale czy nie mógłbym załatwić tego jedną małą dotacją na konto?
- Może Pan ze strony internetowej. My mamy jednak innym pomysł.
- Z pewnością tak uczynię, zgodnie z moim pomysłem. Bo to z tymi adopcjami to tylko kłopoty. Wie Pani potem trzeba je przygotowywać do różnych imprez. Jak w tym znanym dowcipie o biskupie.
Uprzejmie powiedzieliśmy sobie - do widzenia, życzyliśmy również miłego weekendu.
Nie wiem co sobie myślała o mnie, kierując się schodami do góry, zgrabna i ładna ekolożka.
Ja zamknąłem swoje drzwi na zasuwkę i stwierdziłem:
- Jak w powiedzeniu o Cyrylu i Metodym
- Jakim ? - spytała żona
- Cyryl jak Cyryl, ale te metody.
Po stwierdzeniu, że złotówka to dla mnie niewiele, trudno się z wycofywać z dalszych deklaracji.
A gdyby tak przyjąć, że każdy dar serca jest wiele wart i nie dyktować warunków brzegowych?
Taka agitacja nie jest chyba najlepsza, szczególnie wśród mieszkańców komunalnego w końcu jeszcze bloku.
To pewnie dlatego działaczka w zielonej pelerynce, tak szybko dotarła z parteru na trzecie piętro.
A ja naprawdę lubię rysie i niektóre działania ekologów.
Nie kupuję wypchanych zwierząt i nigdy nie trzymałem psa na łańcuchu.
Tylko trzy dychy miesięcznie w dłuższym czasie czasu, nie bardzo mnie przekonują.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz