29 kwietnia 2012

Niezawinione śmierci ?

Weekend na wsi. Sobota wydawała się leniwa.  Sprzątanie  było ograniczone, ponieważ żona uznała, że w zeszłym tygodniu  posprzątaliśmy wystarczająco. Wokół trawa bujnie wzrasta, a zieleń staje się intensywna. Po zamontowaniu kilku obrazów i domku dla ptaków, poczułem się  zwolniony z obowiązków wobec domu. Rozlałem piwo.  Po dłuższym namyśle okazało się, że jest to pierwsze piwo w tym roku, które piję z satysfakcją. Powiem więcej, że jest to pierwsze piwo które w ogóle piję w tym roku. Odchudzanie się ma swoje konsekwencje.  Ptasi świergot dobiega mnie zewsząd, a ptaki przyzwyczajone do naszej nieobecności zawisają w zdziwieniu, bojąc się przefruwać ponad naszymi głowami do zaplanowanych miejsce lęgu na trasie, pod oknami domu w Gorcach. Wygląda to bardzo dziwnie. Najpierw swobodny lot, później zadziwienie i gwałtowne hamowanie. Trzepot skrzydeł i widzę tylko kolorowe  brzuszki  oddalające się w pośpiechu. Wiem z doświadczenia,  że za kilka dni przyzwyczają się  i zaakceptują naszą  obecność. Na razie czuję się trochę niezręcznie. W końcu jestem u siebie. Modrzewie pachną zabójczo, niebieskie dzwoneczki kwitną, a  winorośl puszcza pąki. Ona niespiesznie rwie się dożycia. I wydawać by się mogło, że nic nie zmąci tego sielskiego obrazu. A jednak. Wiadomość z Onetu: - 31-letnia matka, trzymając 3-miesięczną córkę na rękach wyskoczyła w sobotę z 10. Piętra  bloku w centrum Krakowa. Kobieta zginęła na miejscu, dziecko w stanie krytycznym przewieziono do szpitala, ale lekarzom nie udało się go uratować.
Pierwsze skojarzenia, były typowe, dla informacji tego typu.
Kiedy jednak po 22.00 zadzwonił telefon i okazało się, że ta ofiara samobójczego skoku jest dobrze nam znaną osobą. Coś w nas pękło.
Co? Jak?, dlaczego?  - przewala się przez nasze głowy
Gdzie był Bóg? Gdzie jest, jeżeli w ogóle jest? – to pytanie nurtuje nas  najbardziej.
Jak poinformował rzecznik małopolskiej policji nadkomisarz Mariusz Ciarka, według wstępnych ustaleń kobieta z córeczką wyszła rano ze swojego mieszkania na spacer. Po godzinie 13. kilka ulic dalej weszła do wieżowca i wyskoczyła z dzieckiem z okna na klatce schodowej na 10 piętrze. Kobieta zginęła na miejscu, dziecko przez kilka godzin bezskutecznie ratowano w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie-Prokocimiu.
 Jak oceniła psycholog i psychoterapeutka , specjalizująca się w leczeniu zaburzeń okresu ciąży i okołoporodowego to, że kobieta nie była leczona psychiatrycznie.
Powiem więcej, osoba ta była wykształcona do zapobiegania podobnym przypadkom u innych. Ale jak to mówią – najtrudniej być prorokiem we własnym kraju.
Dlaczego? To pytanie pozostanie już chyba bez odpowiedzi.
Samo zdarzenie, rzutować będzie na cały weekend. Nie pomogą ptasie koncerty i koncertowy zachód słońca. Skończyło się trzydziestoletnie życie. Które mogło jeszcze trwać i to drugie które na dobrą sprawę jeszcze się nie zaczęło.
Jesteśmy tak przygnębieni, że trudno  w tym wszystkim znaleźć jakiś sens.
Jakąś odrobinę sensu.
Bo  przecież to takie niezawinione  śmierci.      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz