30 kwietnia 2012

Tam i z powrotem

Poniedziałek, ostatni dzień kwietnia.
W niektórych grillach dopalał się jeszcze węgiel drzewny, kiedy ja nie pozwoliłem zadzwonić swojemu budzikowi. Wstałem o piątej rano i poczłapałem do łazienki. Nie wszyscy mają wolny, długi weekend. Chciałem jednak urwać z niego ile się da. W piątek wywiozłem na wieś żonę. Nie wracałem do Krakowa w niedzielę, ponieważ wolałem pogrążyć się w zamyśleniu. Czasami było to tylko bezmyślnym siedzeniem na tarasie, ale nie można myśleć bez przerwy. Chłodny wiatr studził wysoką temperaturę dogasającego dnia i było miło
- Pojadę rano – zdecydowałem.
Stąd ta wczesna pobudka. Potem trasa do Krakowa, osiem godzin pracy i powrót na wieś. Mam nadzieję, że po powrocie trafię na jakieś gotowe już palenisko. Będę wtedy mógł przed świętem ludzi pracy, czyli i moim, oddać się hedonistycznej przyjemności biesiadowania.
Do pracy wpadnę dopiero w piątek, aby odbębnić swoje osiem godzin.
Nad zawodowym uniesieniem pomyślę w zeszłym tygodniu.
Po drodze słuchałem Różańskiego, który do muzyki Satanowskiego interpretuje Stachurę. Stara płyta, kiedyś jeszcze czarna, ale satysfakcja ciągle ta sama.
Ach kiedy znowu ruszą dla mnie te dni” - jak nie kochać Steda.
Ponieważ moje samochodowe radio urodziło się przed modą na Mp3, korzystam z pomocy nawigacji. Mogę to robić, chociaż urządzenie potrafi albo odtwarzać, albo nawigować. Drogę na wieś znam przecież bardzo dobrze.
Dwa lata temu, w związku z wyjazdem do Poznania, zakupiłem nawigację samochodową. Kolorowe pudełko z ekranem, czyli popularne GPS. Żadne tam cudo. Mały ekran, niewiele gadżetów, a wszystko z promocji. Najważniejsze było to, że podpowiadało jak poruszać się w gąszczu poznańskich ulic, w trakcie Budmy. Sprawdziła się zresztą i w innych miastach, gdy najważniejsze było by dojechać, a nie którędy. Nawigacji używam z rozsądkiem, stosując zasadę ograniczonego zaufania. Nie wybieram ustawienia „najbliższa droga”, tylko „najszybsza”, co zniechęca system do kierowania mnie jakimiś zadupiami. Dodatkowo zaznaczyłem opcję „unikaj dróg bitych”.
No i gitara jak mówi Ferdek Kiepski.
Problem polega na tym, że w naszym kraju powstają nowe drogi. Co prawda tempo nie jest oszałamiające, ale warto dokonywać aktualizacji. Przynajmniej od czasu do czasu.
Trochę się z tym zaniedbałem, ponieważ ostatnio nigdzie dalej nie wyjeżdżałem, a drogę z pracy do domu pamiętam. Byłem co prawda we Wrocławiu i tu nawigacja, pomimo braku aktualizacji bardzo się sprawdziła.
Teraz zdecydował rozsądek że chociaż raz na dwa lata warto.
Trzeba zhakować i wgrać pirata – mówili znajomi.
Zgłębiłem temat. To rzeczywiście prosta operacja. Żal mi jednak było mojej historii praworządności. To znaczy posiadania legalnego programu w wersji top i konta w sklepie. Sprawdziłem w internecie i okazało się, że w ramach jakiejś promocji, koszt takiej aktualizacji to całe dwadzieścia siedem złotych. Bez zastanowienia kupiłem legalną aktualizację.
Mam nowy program, nową mapę i stare poczucie satysfakcji.
Kiedy w piątek, Młody wiózł mnie do pracy, pochwaliłem się zakupem.
- Wszyscy teraz hakują – stwierdził.
Synku. Jest granica przyzwoitości, za którą się nie posunę. To jest cena, przy której ściąganie to już nie jest cwaniactwo, to jest ciężki wstyd. Swoją drogą, gdyby CD były po dwadzieścia złotych a DVD po trzydzieści, liczba nielegalnych pobrań byłaby zdecydowanie mniejsza.
- Teraz się słucha Mp3 – zagiął mnie Syn
- Fakt i tu jest największy przekręt. Mp3 kupione i legalnie ściągnięte są droższe niż cała płyta audio, na srebrnym nośniku w kolorowym pudełku.
Przecież ludzi którym uczciwość przynosi satysfakcję, jest naprawdę wiele. Trzeba tylko tej uczciwości dać szansę.
Ps
Nie jest to tekst sponsorowany, dlatego nie pada żadna nazwa producenta, ani produktu. Tym bardziej organizacji.
Pozdrawiam 

2 komentarze:

  1. Dziękuje losowi, że chociaż jest jedna osoba w naszym kraju, która myśli podobnie do mnie.

    Już zaczynałem się obawiać że w całym gronie rodziny i znajomych tylko ja jestem wyrzutkiem, poprzez swoje zachowanie do "zasad i przepisów prawa". Właśnie to osobista godność i praworządność sprawia że mamy jakieś wartości.
    A wartości to przecież MY - są odzwierciedleniem nas samych.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Takich ludzi jest więcej. Prowadzących skomplikowane życie, bo chcą być w zgodzie z zasadami.
    Napisałem więcej a nie większość. To powód do dumy bo stanowimy swego rodzaju elitę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń