28 maja 2012

Una fantastica grappa


 
Przypominam południowca?. Tu stawiam znak zapytania.
Kiedyś ponoć przypominałem mieszkańca Europy południowej. Z moim zaprzyjaźnionym Francuzem spod Tuluzy, uchodziliśmy w opinii otoczenia za braci. A jemu nic ująć ze stereotypu nie można było. Ze względu na wagę miał w sobie tego południowca tak ze sto dwadzieścia procent. Teraz i On się postarzał i ja trochę zdziadziałem.
Musi być jednak coś na rzeczy, ponieważ w czasie spaceru po Wenecji, wiele osób zaczepiało mnie pytaniem o drogę na Plac Świętego Piotra.
Lubię śródziemnomorskie sałatki, spaghetti, cameloni i oczywiście pizzę. Swoją pizzę rozciągam podrzucając w powietrzu. I robię to bardzo zgrabnie ku rozpaczy małżonki, która nie tylko oczami wyobraźni widzi tę mąkę, rozsypującą się wokół. Rzeczywiście po fakcie szafki są trochę szorstkie, ale pizza jak we Włoszech.
Mam też wielki sentyment do kraju i ludzi, poprzez wspomnienie pewnej przedstawicielki tego narodu. W drugiej połowie lat siedemdziesiątych spotkaliśmy się na plaży w Trieście.
Nie znałem języka włoskiego, Ona nie znała słowa po polsku. Nie możliwe? Możliwe. W końcu Polak został papieżem dopiero w następnym, 1978 roku. Nie przeszkadzało nam to we wspólnym obserwowaniu zachodu słońca, nad wodami Adriatyku. A potem zastał nas zmrok i pewnie zastał by i świt, gdyby nie nawoływania rodzin z pobliskiego campingu.
Rozjechaliśmy się, każde w swoją stronę. Bez wymiany adresów. Ja nie mogłem uwierzyć w to, co spotkało mnie poprzedniego wieczora. Do dzisiaj zresztą mam te wątpliwości. Czasem zastanawiam się nawet, czy sam sobie tego nie wymyśliłem.
Tyle w tym temacie, ponieważ i tak czynię sobie na przekór, wspominając publicznie o tym nadmorskim spotkaniu.
A potem zakochałem się w Verdim. A gdy Pavarotti śpiewa Nessun Dorma z Turandota Pucciniego, czuję się Włochem.
Po Ojcu Chrzestnym. Którego dodatkowo przeczytałem, dowiedziałem się co znaczy Tarantella.
I na sam koniec historycznie. Przecież to mój idol i bohater - Generał Wieniawa Długoszowski, został ambasadorem Drugiej Rzeczypospolitej w Rzymie. Wielokrotnie wspominał o włoskiej sympatii wobec Polaków
A espresso? Gdzie w tym wykazie jest moje codzienne espresso? W czołówce.
Wydawać by się mogło, że moja wiedza jest taka schematyczna, ograniczająca się do Sycylii, Wenecji. Przeczytałem również „Pod słońcem Toskanii”, ale to tylko spostrzeżenia i obserwacje amerykanki - Frances Mayes.
I byłbym pewien, że ten stosunek do Włoch pozostanie na niezmiennym poziomie, gdyby nie pewien mail:

Witaj Antoni :) dzisiaj wreszcie - a jestem w Krakowie od niemal miesiąca - zebrałam się w sobie. Co prawda grappa to nie wino ..ale może przyjmiesz? :)
Mojemu włoskiemu mężowi, który wpadł na ten szalony pomysł i zobowiązał mnie do wykonania, byłoby niezmiernie miło.
Pozdrawiam serdecznie
Zaraz za pozdrowieniami widniał podpis i numer telefonu.

Cóż tu dużo mówić, mail zaspokoił znakomicie moją próżność i do końca dnia można było załatwić ze mną dosłownie wszystko. Całkiem nieświadomie skorzystały z tego dzieci.
Czuć się dobrze to raz, ale podjąć decyzję to dwa. Z ukrytą tożsamością czułem się niczym agent MI-6. Z drugiej strony, moja rodzina odkryła móje miejsce w sieci i podgląda na bieżąco. Ostatnio pytam żonę:
- Czytałaś taką informację?
- Nie ale znam Twój komentarz na blogu.
No proszę w domowym rankingu wyprzedziłem PAP jako źródło informacji.
Podzieliłem się wątpliwościami co do tego spotkania z moją ślubną
- Co to jest grappa? – spytała
Grappa - To włoski destylat przefermentowanych wytłoków i pestek winogron
Przeźroczysta ciecz o charakterystycznym smaku oraz intensywnym zapachu. Napój ten zawiera od 40 do 50% alkoholu. Na początku produkowano go, by nie marnować pozostałości pod koniec sezonu winnego, jednak ten silny alkohol bardzo szybko zyskał na popularności na całym świecie.
- Bez związku z grappą, ale koniecznie musisz iść- powiedziała. Sama wyprasuję Ci koszulę.
Ta ostatnia deklaracja odrobinę zapachniała mi zazdrością, ale z oferty skorzystałem
Wybrałem numer telefonu z maila.
- Czy to Pani Magda?
- Tak. A czy to może Pan Antoni?
- No to już się usłyszeliśmy i myślę, że możemy się spotkać. Ostrzegam tylko, że od tej chwili zaczną się Twoje kolejne rozczarowania. Ponieważ jak piszę na blogu – nic nie jest takie na jakie wygląda.
Nie mam przesadnych wyobrażeń, więc z pewnością nie będę zawiedziona – odpowiedziała Magda i w zasadzie pozostało nam tylko ustalić czas i miejsce.
- Mój mąż w sobotę wybiera się na randkę - powiedziała moja małżonka do wspólnej znajomej.
- Dlaczego tak mówisz, skoro ja ani razu nie użyłem tego określenia?
- A jak mam mówić?
- Ja skłaniam się bardziej do określenia wieczór autorski. W końcu Magda jest umówiona z Antonim Relskim.
No proszę nawet najbardziej kochane kobiety, potrafią wszędzie dostrzec zagrożenie. Z drugiej jednak strony stać je by pokazać jakie są wspaniałomyślne.
W sobotę, punktualnie o określonej godzinie spotkaliśmy się w Galerii Kazimierz. Ponieważ ustaliliśmy, że jesteśmy nietuzinkowi, udało nam się rozpoznać bez problemu w tłumie klientów.
Ze względu na miłość do dymu, Magda wybrała parasole na zewnątrz galerii. Przystałem na to i mogłem pić kawę, spoglądając na stary żydowski cmentarz znajdujący się z drugiej strony ulicy. Nie było to jednak konieczne, ponieważ Magda okazała się bardzo miłą osoba i szybko udało nam się znaleźć wspólny język. Wspólne miasta, wspólne ulice, nawet lody u tego samego producenta.
Kraków, ciekawe miasto. Sympatyczny kloszard z filmu „Anioł w Krakowie” na stwierdzenie tytułowego bohatera – tego człowieka skądś znam. - odpowiedział
- Też mi wydarzenie, w tym mieście wszyscy się znają.
Jakimś przypadkiem pojawił się również mój syn, ze swoją dziewczyną i kolegą. Niczym urząd finansowy dokonał zaboru poprzez wysępienie, nadwyżki budżetowej z mojego portfela i zniknął.
Gdybym nie znał swojej żony, pomyślałbym, że to nie jest do końca przypadek.
Kiedy zdawałem relację z tego spotkania, żona gorąco odżegnała się od takich pomysłów.
- Ależ ja to mówię jako żart.
Pozostaje tylko angielskie – O kids!
Kiedy doszło do wręczenia tytułowej grappy, spytałem skąd taka sympatia włoskiego męża Magdy do Antoniego Relskiego.
- Bo ja mu czytam fragmenty, próbując odpowiednio oddać nastrój tekstu.
Ostatnio Mauro sam sobie tłumaczył, za pomocą translatora. Zaśmiewał się do łez.
- Temu to się nawet nie dziwię – stwierdziłem – nawet informacja o śmierci i terminie pogrzebu tłumaczona on line, na takim translatorem wydaje się być zabawna.
Grappę przyjąłem niczym literacki wawrzyn. Postawiłem na półce i może dorobię mosiężną tabliczkę.
I najważniejsze - Dziękuję ci Mauro!
Czas ucieka nieubłaganie, o czym świadczyły telefony od najbliższych. Pożegnaliśmy się serdecznie, a na odchodnym otrzymałem wizytówkę.
- Może się kiedyś przyda.
- Nigdy nie odrzucam takiej możliwości.
A potem każde udało się w soją stronę. Ja na parking, Magda do księgarni po przewodnik. Od jutra będzie szukać swoich korzeni, gdzieś tam na wschodzie. A może jej rodzina mieszkała blisko Ciotuni? W końcu Lwów jak Kraków.

36 komentarzy:

  1. ...no proszę, nie ma to jak towarzyskie spotkania w świecie rzeczywistym ! Zawsze to powtarzam:)Nieograniczona ilość słów z myśli i doznania wzrokowe - ha! Pa - Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie ma to jak bezpośrednia rozmowa.
      Pozdrawiam,

      Usuń
  2. Klik dobry:)
    A ja znam miejsce, gdzie pizza jest o wiele lepsza od włoskiej. To mały barek plażowy w Port El Kantaoui. Niech się schowa ta w Wenecji.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta z Wenecji m jeszcze jedną wadę - jest kosmicznie droga
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. ...a San Marino jadłam świeżo...rozmrożoną! Wstyd i hańba dla Włochów :) Idę robić pizzę! Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. przepraszam cię Antonio...ale chciqałam wstawić foto...nie umiem:( Pa - Ania Anonimowy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy się da wstawić foto do komentarzy. Pozdrawiam

      Usuń
    2. nie do komentarzy tylko do tego portretu obok:) pa Ania

      Usuń
  5. Przed spotkaniem z Mirkiem też miałeś prasowaną koszulę? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłem w T-shircie, ale je też mam prasowane
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Takie spotkania są zawsze miłe, mnie też się zdarzyło spotkać z kilkoma blogerami i zawsze okazywali się ludźmi na wysokim poziomie, sympatycznymi i "do rzeczy". A żonę całkiem rozumiem - jak się ma męża do rzeczy, nie od rzeczy jest czasem przypomnieć mu, kto jest najważniejszą kobietą dla niego :)
    W dodatku w tak uroczy sposób to zrobiła, że włączyć mogłeś jej uwagi do posta :)
    Pozdrowienia więc dla Was obojga i tylko tej grappy bym spróbowała!

    OdpowiedzUsuń
  7. fantastyczne doświadczenie, ostatnio czytelniczka powiedziała mi tak - musiałam przyjść aby zobaczyć, czy ktoś taki naprawdę istnieje! Antoni, czas na spotkania z czytelnikami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko spokojnie ponieważ ja z natury jestem nieśmiałym facetem
      Pozdrawiam

      Usuń
  8. W kwestii formalnej ... czy będziesz się z nami spotykał na raz , czy z każdą/ym z osobna.? Zastanawiam się ile koszul zniesie Twoja Żona, bo jak wiemy cierpliwość ma swoje granice, a miłość bywa zaborcza. Hanula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żona namawia mnie do wkładania koszul, a ja pasjami lubię T-shirty. Jest więc okazja robić coś "pod nią" Pozdrawiam

      Usuń
  9. ...powiało seksualnością...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu jestem świadom swoje seksualności
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Bardziej w koszuli czy bez Ci się ta Twoja świadomość objawia?
      Hanula

      Usuń
    3. Zdecydowanie bez koszuli w przeciwnym wypadku musiałbym nazwać siebie fetyszystą

      Usuń
  10. Antoni, z tym Lwowem w ostatnim zdaniu wstrzeliłeś się doskonale w dzisiejszą aferę...Masz jakieś zdolności przewidywania zdarzeń w przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ooooo! Dokładnie tak, byłam tam w młodości...

    OdpowiedzUsuń
  12. Tu (u-nasz-w-swirowku.blog.onet.pl). Coś czuję, że z twoim sentymentalnym podejściem do życia ta grappa bedzie stać u ciebe do końca świata (taka ładna butelka), no chyba, że cię przyciśnie kacor - ale na to na pewno masz jakieś inne trunki.
    A swoją drogą to trzeba cię prześwietlić w IPN - ie, no bo kto jeździł do Włoch w roku 77 :)
    Pozdrawiam Mirek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeździł taki co napisał podanie i miał szczęście dostając możliwość wymiany 130 dolarów. I jak tu nie zahandlować?
      Pozdrawiam

      Usuń
  13. Antoni :) dziękuję za przeurocze spotkanie.
    A ..teraz to czuję się nieomal jak postać literacka, albo cuś ;);)
    Serdeczności
    wzruszona Magda mmzd

    OdpowiedzUsuń
  14. Grappa rzecz cudna ale to uznanie! Bezcenne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem przyzwyczajony. Odbierałem z lekką nieśmiałością.
      Pozdrawiam

      Usuń
  15. Cześć Antoni
    Jeżeli ten komentarz się ukaże to znaczy że winna dotychczasowym niepowodzeniom jest przeglądarka Firefox. Pozdrowienia JerryW_54

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwyyyycięstwo - JerryW_54

      Usuń
    2. Kto by pomyślał? Pozdrawiam i gratuluję intuicji

      Usuń
    3. Mam starą wersję Firefoxa. Z nowszymi miałem kłopoty przy słuchaniu You Tube. I stąd pewnie jakiś konflikt przy czytaniu tej strony. JerryW_54

      Usuń
    4. Wgrałem najnowszą wersję Firefoxa i też komentarz nie przeszedł. Pewnie ten typ tak ma JerryW_54

      Usuń