24 listopada 2012

Międzylądowanie cz. II

A potem nastąpiła ta wizyta. 
Niedzielna wizyta, podparta pączkami od Bliklego przebiegała w miłej atmosferze.
Ze też chciało im się te pączki targać aż z Warszawy?
Karkówka dopiekła się koncertowo i ja nie musiałem wstydzić się swojej firmy.
Zrobiłem mały spacer po okolicy, prezentując już znajomym to wspaniałe bogactwo łąk pół i lasów, przez które wije się wstążka mojej rzeki. Jest takie miejsce za domem skąd roztacza się taki widok. W tym obrazie zakochałem się jakiś czas temu, bez pamięci.
I obserwowałem jak oni ulegają temu urokowi chłonąc kolorowe obrazy, jeden za drugim.
Przy zielonej herbacie ustaliliśmy warunki i terminy sprzedaży.
Nie biliśmy się po rękach zbijając cenę niczym koniarze na targu w Krościenku. Doszliśmy jednak do porozumienia
A więc jednak.
Dom idzie w inne, mam nadzieję że godne ręce.
Nie miałem odwagi tłumaczyć że wszystko jest tu takie piękne i akuratne. Jeżeli ktoś ma świadomość, że pobyt w domu na wsi to nie tylko grillowanie karkówki i picie wina na tarasie, ale ciężka praca wokół, to połowa sukcesu.
Jeżeli towarzyszy temu świadomość, że oprócz gorących lipców, pachnących sierpni są również pełne pluchy listopady i byle jakie marce, to uzupełnia tę pierwsza połowę.
Nowi znajomi deklarują tę świadomość.
To wybornie.

W planie wobec domu na wsi, pozostało już tylko pakowanie.
Pozostawiamy większość mebli i wyposażenia. Założyliśmy, że zabieramy tylko emocjonalne pamiątki. Nie przypuszczałem jednak wypowiadając te słowa, że każda z rzeczy znajdujących się w domu budzi w nas tyle wspomnień i emocji. Każdy kubek, figurka Frasobliwego, czy świecznik wywołują ciągle żywe wspomnienia.
Jest lżej ponieważ przechodzimy przez to razem.
Trzeba się spieszyć, wyznaczono już bowiem termin wizyty u notariusza.
Czy przyjdzie mi kiedyś żałować tej decyzji?
Już jej żałuję, ale życie to ciągły żal za czym co odchodzi w przeszłość.
W Biblii napisano, że kamień odrzucony przez budujących stał się kamieniem węgielnym...
Z pewnością i mój dom z jego kamienną podmurówką, chociaż nie odrzucony a ukochany, stanie się podwaliną czegoś innego.
    

15 komentarzy:

  1. Z punktu widzenia właścicieli nowych, jeśli postawiłeś kamień pod fundament ich tam nowego szczęścia, to sobie to tylko za powód do chwały liczyć powinieneś... Jeśli zaś Tobie się zamysł pofortunni wtóry, któremu ta cała zabawa ma służyć, to i powód do chwały jeszcze większej, a i żalu niemało ubędzie... Za co, rad niepomiernie, bym chciał przepić jak najrychlej:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I moje to marzenie i mam nadzieję opić to jak najszybciej
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Tu nie trza słów. Tu chciałoby się tylko przytulić, oboje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mam nadzieję że spełniły się modły w zakresie następców. Pozdrawiam

      Usuń
  3. nawet sobie nie wyobrażam co czujecie, skoro nawet mnie szkoda tego Waszego domu a znam go wyłącznie z Twych opowieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko świat tak gna do przodu, że niewiele czasu na żal pozostaje. Wszystko w biegu
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. ciężko jest jak widzę, ale decyzja podjęta i pozostaje życzyć aby nowi właściciele tak kochali ten dom jak Wy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie sprzedawałam domu ale podobne uczucia mam gdy rozstaję się z jakimś przedmiotem "udomowionym" i oswojonym po mojemu. Może to być nawet stary garnek lub foremka do ciasta. Mówię wtedy, żeby się nie martwiły, że idą na "emeryturę" i przechowuję je czas jakiś w piwnicy...
    Więc rozumiem Twoje, Antoni, uczucia choć ich skala jest nieporównywalna. W końcu to dom, a nie jakiś garnek.

    OdpowiedzUsuń
  6. .../a czas do przodu mknie/doskonale obojętny, a nasze uczucia i rozterki to tylko /zatrzymany w biegu kadr/ na chwilę zatrzymany. Nie wiem dlaczego ta piosenka przyszła mi do głowy przy czytaniu. Pozdrawiam, JerryW_54

    OdpowiedzUsuń
  7. Utrzymanie takiego wiejskiego domu to spory wysiłek i wiele pracy, a nie same przyjemności.
    Ale jeżeli ktoś to lubi i wykazuje świadomość całości inwestycji, to sprzedajecie w dobre ręce.
    Napisz koniecznie, jak poszło u notariusza!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak po nocy przychodzi dzień,
    a po burzy spokój... tak mi się jakoś zanuciło...Teraz kolej na ponowne wzbicie się i szybowanie...Pozdrawiam,Hanula
    PS Żadnych tam międzylądowań,pikowania czy nie daj Bóg kapotażu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Coś się musi skończyć, żeby coś się zacząć mogło. Najważniejsze, ze czujesz, że dom w dobre ręce poszedł.

    OdpowiedzUsuń
  10. Tu (u-nasz-w-swrowku.blog.onet.pl). Ja bym tak nie mógł. Ale ja nie mogę się zdecydować nawet na wyrzucenie starego długopisu, bo we wszystkim jest mój czas zaklęty.
    Pozdrawiam Mirek

    OdpowiedzUsuń
  11. I ja uleglam temu nastrojowi, ale zycie to ciagly ruch... Nadejdzie nowe... Moze jeszcze lepsze?

    OdpowiedzUsuń
  12. Może kupisz inny, bliżej...? wiele Twoich postów było o tym domu.
    Jabłoń

    OdpowiedzUsuń