10 września 2014

Ja kibicuję, mnie kibicują...

Poczułem w sobie zwiększone zainteresowanie sportem i z zapartym tchem śledzę poczynania naszych siatkarzy. Powiem więcej, nie tylko naszych bo jako abonent tej telewizji satelitarnej co to zakodowała transmisję z Mistrzostw Świata, korzystam z czterech kanałów poświęconych piłce siatkowej plus jeden w technologi HD.
Dech zaparło nawet mojej ślubnej małżonce, która nie zauważała dotychczas we mnie tak dużego zainteresowania sportem.
- To miłe że po trzydziestu trzech latach wspólnego pożycia możemy jeszcze zobaczyć w partnerze coś nowego – stwierdziłem dodając – Prawda kochanie?
- Prawda, tylko dalej zastanawiam się nad tym fenomenem.
- Myślę, że chodzi o to iż jakiś wyliniały lekko samiec po pięćdziesiątce, siada na kanapie przed telewizorem, patrzy jak młodzi, wysportowani faceci uwijają się po parkiecie wzbudzając entuzjazm publiczności i myśli sobie : No właśnie taki mógłbym być jak oni, ale zwyciężyło we mnie poczucie odpowiedzialności za rodzinę i moje życie. Ojciec mówił mi, że taki sportowiec pociągnie do trzydziestki i jak to mówią żegnaj Gienia. Nie przewidział niestety, że teraz sport to świetny biznes. Mówił, że towarzyszy mu stres i alkohol, zwłaszcza w ostatnim okresie kariery.
A ja co ? Nie mam powyżej uszu stresów? A i ostatnio lekarka powiedziała, że moja wątroba jest zdecydowanie starsza ode mnie. I co ? I to bez uprawiania sportu.
Ech spieprzyłem to... Ale Ty Wlazły nie musisz psuć serwisu. Wyżej nad siatką, a potem ostro w dół , byle przed linią. Bo siedząc ze szklanką piwa przed telewizorem jak zwykle wie się najlepiej.
- Co za wywód na temat własnego życia. Zaraz rzucimy ci się doi stóp i podziękujemy za poświecenie. Młody!! młody schodź na dół !!!
- Mnie nie interesuje siatkówka – doszło do nas z góry, gdzie młody pogrążony był w kolejnej rozgrywce FIFA 2014 na PS 3.
A tak naprawdę, to lubię siatkówkę dlatego, że po pierwsze zawodnicy nie mogą się ślizgać na plecach kolegów, jak to w piłce nożnej bywa, a po drugie to ta widoczna różnica w kulturze kibicowania. Jakoś tak bez maczet, kastetów i hektolitrów przekleństw wylewających się na stadion. Śmiało można rodzinnie wybrać się na taki mecz. Widziałem zresztą siedzące na widowni niemowlęta z ochraniaczami słuchu, bo doping rzeczywiście jest szalony.
Na meczu piłki nożnej można zostać oplutym i zwymyślanym nawet w tak zwanym sektorze rodzinnym.
No i ten System Challenge, czyli gra w otwarte karty.
Przeszkadza mi tam również także to, że przeciętny kibic piłkarski nie może być zwyczajnie za swoim klubem, on musi być obowiązkowo przeciw innemu klubowi, najlepiej z tego samego miasta jak Cracovia z Wisłą. Co robić na stadionie gdy kierujący dopingiem krzyczy – kto nie skacze ten za Wisłą (lub odwrotnie) - Macie odwagę nie skakać?
Podobnie jest chyba pomiędzy Legią a Gwardią. Resztę nie podam z powodu świadomie kontrolowanego ograniczenia zainteresowania.
A co ja uprawiam?
Aktualnie to chyba tylko dynię i winogrona. O reszcie powoli zapominam, no i sałaty jest do bólu. W tym roku teściowa zasadziła ją w równych rządkach. Lubię ją tak posadzoną, bo ja też jestem trochę Pan Symetryczny (Dom) i taka jest moja estetyka.
W ostatni piątek postanowiłem dla odmiany ułożyć chodnik, który byłby równocześnie zjazdem dla żony.
Wybrałem ziemię, wypoziomowałem obrzeża które obsadziłem na betonie. Tutaj dzielnie pomagała mi Kota, która musiała przejść grzbietem każdego ułożonego i jeszcze nie wzmocnionego fragmentu. I kto powiedział że koty nie są towarzyskie? Zabrałem się po pracy więc kończyłem pierwszy etap już przy sztucznym świetle. Może dlatego, że mam taki stojący na trójnogu, solidny reflektor. Kiedy włączyłem go do prądu i dało się zobaczyć zakres prac, do pomocy przystąpiły komary. Pod wpływem ich działania ruchy moje stały się zdecydowane i energiczne. Mogły by se już dać spokój – zakląłem zbierając narzędzia.
- A teraz będę pił wino - powiedziałem budząc z lekkiego letargu szanowną małżonkę.
Pomimo późnej pory postanowiła mi towarzyszyć, bo w końcu jesteśmy ze sobą na dobre i złe. Nie? Nie pytałem już czy dla niej to teraz to dobre czy złe. Wino nadawało się do picia.
Następnego dnia wrzuciłem do uformowanej przez obrzeża ramki gruz, drobniejsze kamienie i piasek z odrobiną cementu na koniec. Wypoziomowałem podsypkę za pomocą poziomicy i gdy
wygładziłem i wypieściłem wszystko, odwróciłem się po płytkę chodnikową a wtedy suka przystąpiła do pomocy. Za pomocą własnych łap badała twardość przygotowanej mieszanki.
I tak za każdą nową warstwą. Do tego doszły jeszcze próby organoleptyczne. Ciekaw jestem czy na smak można stwierdzić czy cement to 350 czy tylko 250- tka?
Dobrym psim pomysłem była również piecza nad drobnymi narzędziami, takimi jak miarka, kątownik czy ołówek budowlany. Zawsze były w pysku psa gdy akurat je potrzebowałem.
Jeszcze kilka prac a zwierzęta uczynią mnie świętym. Cały czas bowiem ćwiczę cierpliwość
Pod warunkiem oczywiście, że pohamuję swój język, bo póki co klnę szpetnie.
Było dobrze po trzynastej gdy wysypałem warstwę piachu która uszczelniała płytki od góry. Potem, żona dokonała pierwszego zjazdu i wyjazdu. To było jak przecięcie wstęgi.
Zachęcałem ją do tego pokrzykując – zjeżdżaj, zjeżdżaj!
- Daj spokój zaprotestowała żona. Co sąsiedzi sobie pomyślą? 


Zjazd się udał, wyjazd również.
Poskładałem narzędzia i siadłem do wytęsknionej kawy. Pies z kotem w wielkiej zgodzie legły pomiędzy rozchodnikami. One w końcu też napracowały się przy chodniku. 



Wszyscy zmęczeni ale zadowoleni.
Sceptycyzmem popisał się tylko mój starszy syn, który fachowo tupnął w betonowa płytkę a następnie powiedział
- Zobaczymy po trzecim deszczu
Na własne dzieci zawsze można liczyć

32 komentarze:

  1. Jesteśmy (my tzn. T., mąż znaczy oraz ja) w trakcie wykańczania miejsca do życia, więc doceniam jak nie wiem co trud robieni podjazdu. To jednak blednie....no sorry Antoni. Mój zachwyt wzbudza to, że podjazd wygląda na taki nie idealnie na wprost, tylko po łuku lekko. No i brak możliwości zawrócenia. A to niechybnie oznacza, że małżonka całą drogę pokonuje na wstecznym!
    No Pani Relska! No szacun wielki! ;-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko jest tak zaplanowane że w jedną i druga stronę żona jeździ swobodnie przodem
      Zawraca w ogrodzie czyli trzy metry dalej
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. To oznacza, że Pani Relska ma męża, który zwyczajnie rozumie kobiety i przyjmuje do wiadomości, że jazda tyłem po łuku trudna jest ;-)))

      Usuń
    3. Zapomniałam dodać, że w takim razie zazdroszczę p. Relskiej posiadania przez p.Relskiego wystarczającej wyrozumiałości w temacie auta ;-))))

      Usuń
    4. W tym wypadku chodzi o wózek inwalidzki

      Usuń
    5. Pewnie manewrowanie nim wcale nie jest prostsze.

      Usuń
  2. Ech, Wam to dobrze. Takiej wspaniałej komitywy, jak tutaj prezentujesz, gdzie indziej to ze świecą szukać:))).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt zdjęcia są fajne. W życiu jak to w życiu
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Fajnie, że wyszło. Dziecię na pewno się myli. Zresztą dziecięcia zawsze sceptycznie podchodzą do prac starszych. Kocur i psina bardzo malowniczo wyglądają w tych rozchodnikach. A na komary najlepszy Autan- smarujesz i... działa:)

    OdpowiedzUsuń
  4. A Ty co? nie zaległeś z nimi, to tak jakbyś się nie napracował.A ja żeby oglądać musiałam dokupić, choć na co dzień mam z 100 , albo i więcej kanałów, ale widocznie nie te, co potrzeba:) Siatkarzy, podobnie zresztą jak i szczypiornistów, darzą sympatią i oglądam z przyjemnością, dlatego nie żałowałam grosza tzn M. wziął sprawy w swoje ręce i zaklikał gdzie trzeba, a ja wykładam kasę, przyjemności mamy we dwoje:) Hanula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smutno trochę było wczoraj ( z USA) chociaż mecz bardzo ładny
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Smutno, bo wszystko przeze mnie, przysnęło mi się, a tradycją jest, niepisaną zresztą,że jak nie oglądam , to dają ciała:(
      Dzisiaj się sprężę , więc wynik do przodu nie będę narażać chłopaków na kpiny, że to niby wczoraj publiczność źle kibicowała. Hanula

      Usuń
    3. Nie przysnęłaś przypadkiem w pierwszym secie z Włochami?

      Usuń
    4. Trochę tak, ale za to z Iranem , niemalże na stojąco i mamy wynik:) Pozdrawiam,Hanula

      Usuń
  5. Z takimi pomocnikami to i pięknie wyszło. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Dodałabym różnicę w poziomie wypowiedzi między siatkarzami a piłkarzami i postawę po przegranym meczu :-)
    Chodniczek wyszedł pięknie, cierpliwość wyćwiczona do granic :-) Podziwiam Sukę i Kotę tak razem, Psica bardzo chce się przyjaźnić z kotami, dlatego uparcie je goni po okolicy, nam najbardziej pomaga w pracach ogrodowych :p
    Na syna widać możesz liczyć :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomoc w pracach ogrodowych suki to osobny temat. Ostatnio wysadziła prawie wszystkie cebulki mieczyków.
      Pozdrawiam

      Usuń
  7. Vulpian de Noulancourt10 września, 2014 21:15

    Widzę, że jestem nieczęstym okazem mężczyzny, którego żaden sport zupełnie nie obchodzi. A może wyklucza mnie to ze zbioru mężczyzn? Ciekawe, do jakiej wówczas kategorii bym przynależał.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko spoko. Sport nie jest miarą wielkości faceta w facecie. Ja też nie przypnę sobie metki kibic. Ot spodobała mi się elegancja piłki siatkowej. Z reszta wobec tego co się w piłce nożnej dzieje, to każdy inny sport jest elegancki
      Pozdrawiam

      Usuń
  8. Jak się tupie "fachowo"? Też tak chcę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego sie nie da opisać. To się wyrabia w sobie latami bądź zapożycza od górali.
      Ja ich parę lat podglądałem przy pracy
      Pozdrawiam

      Usuń
  9. Wygląda na solidną robotę - wielki szacun, bo ja tak nie potrafię. Wyłożyłem tylko płytami kawałek ziemi przed altanką, ale i tak u mnie można sobie na tym nogi połamać.
    I w ogóle widać, że ten ogródek zadbany i nie zachwaszczony - czuje się rękę gospodarza.
    I miło mi, że jeszcze ktoś nie interesuje się sportem. Zawsze byłem uważany za dziwaka z tego powodu, a teraz widzę, że jest nas więcej.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest nas więcej. A chodnik się trzyma.
      Ja mam zwyczaj podglądania fachowców podczas pracy. Dzięki temu nie muszę potem wymyślać sprawdzonych metod.
      Z realizacją jest jednak różnie. Zawsze to łatwej patrzeć i ewentualnie doradzać.
      Pozdrawiam

      Usuń
  10. Cześć Antoni
    ...muszę Ci się pochwalić że w ubiegły weekend zrobiłem sufit podwieszony...całe 20 m2. A uwagami Syna się nie przejmuj. Młode to, to i złośliwe...ha ha, a podjazd na pewno wytrzyma niejedną zimę. Pozdrawiam JerryW_54

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki sufit podwieszany to jest to. Tu się nie da nic doklepać i przydeptać, wszystko musi być do wagi

      Usuń
  11. Imponujące efekty.
    Pozdrawiam Mistrza

    OdpowiedzUsuń
  12. Thanks for sharing your thoughts about editors. Regards

    Here is my page - free psn codes

    OdpowiedzUsuń
  13. Uprawiać dynię i winogrona - tez ciekawa dyscyplina, więc nie wyrzekaj losowi Antoni :)

    OdpowiedzUsuń